Strona Główna | Artykuły | Forum | Linki | Galeria | Jak to było z budową kościoła w Niechłoninie |
Nawigacja
Strona Główna
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Księga Gości
Galeria
Płockie Strony
Wiadomości z innych serwisów
Informacje o Parafii
Różności
Ostatnie Artyku�y
Jak to było z budow...
Jan Paweł II
ks Dariusz Załęcki
Maryja Królowa Wsze...
Biskup Antoni Długo...
U�ytkownik�w Online
Go�ci Online: 23
Brak U�ytkownik�w Online

Zarejestrowanch Uzytkownik�w: 54
Nieaktywowany U�ytkownik: 1665
Najnowszy U�ytkownik: xdarek
Last Seen Users
Jadwiga 1 week
xdarek308 weeks
bielik509 weeks
sebo811580 weeks
Przemek0223644 weeks
Przemek658 weeks
jola662 weeks
WrSr737 weeks
andrzej766 weeks
marian793 weeks
W�tki na Forum
Najnowsze Tematy
Sprzedam mieszkanie ...
Rekolekcje w górach...
Humor
Uwagi dotyczące ser...
Startujemy!
Najciekawsze Tematy
Humor [9]
Uwagi dotyczące ... [9]
Startujemy! [5]
Sprzedam mieszkan... [0]
Rekolekcje w gór... [0]
Losowy cytat
  Nie ma pokoju bez sprawiedliwości, nie ma sprawiedliwości bez przebaczenia.

[Wiecej cytat�w]
Polecamy

Kalendarz
Maj
PoWt�rCzPtSoNd
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31

Zdarzenia
Kliknij, by dowiedzie� si� wi�cej
Licznik
Już za ...

Wielkanoc
  Witamy
Witamy na stronie
Parafii Niechłonin
» Miejsce męczeńskiej śmierci abp. Nowowiejskiego i bp. Wetmańskiego
Z życia Kościoła

Przybyli tam około południa. Po drobiazgowej rewizji arcybiskupa Nowowiejskigo i biskupa Wetmańskiego osadzono w celi nr 12. Warunki, jakie w niej panowały, były krańcowo trudne. Zimno, bez łóżek, nie mówiąc o krześle czy stoliku. Za posłanie miała służyć rozrzucona na podłodze stara już, pokruszona i pełna robactwa słoma. Arcybiskup wybrał dla siebie miejsce w kącie celi. W pierwszą noc pobytu w obozie zimno oraz liczne insekty nie pozwoliły mu zmrużyć oka. Ponadto dotkliwie dokuczał Księżom Biskupom również głód; już bowiem dwie doby upływały, jak nie mieli nic w ustach. Brakowało także wody, której przez cały czas wystarczało zaledwie na zaspokojenie pragnienia; nigdy zaś nie wolno było więźniom , się umyć. Biskupi płoccy, stłoczeni w jednej celi wraz z innymi współwięźniami, także kapłanami, dotkliwie odczuwali brak ruchu i świeżego powietrza. Nadto niemieccy oprawcy wymyślali dla nich coraz to bardziej wyrafinowane sposoby udręk. Bywały dni, kiedy nakazywano im siedzieć przez cały dzień nieruchomo na betonowej posadzce z plecami opartymi o ścianę albo stać z twarzą zwróconą do ściany i z podniesionymi do góry rękoma. Był to nieludzki wysiłek zwłaszcza dla Arybiskupa, który przecież przekroczył już 83 rok życia.

Słudzy Boży znosili jednak swoje cierpienia z podziwu godną cierpliwością, a udręki moralne nie osłabiły ich pogodnej i jasnej sylwetki duchowej . Taka postawa potęgowała chyba jeszcze bardziej nienawiść sług hitlerowskiego systemu, ponieważ nie mogli oni zdzierżyć kapłańskiej godności, której Biskupi byli wiernymi świadkami. W rozmaity zatem sposób chciano ich poniżyć. Częste odwiedziny esesmanów w celi nr 12 kończyły się fizycznym wycieńczeniem więźniów. Poniewierani i bici byli następnie zmuszani do fizycznych ćwiczeń ponad ich siły, choćby do padania na ziemię, np. do tysiąca razy. Tak bolesne doświadczenia szybko wyczerpywały organizm, zwłaszcza w przypadku arcybiskupa Nowowiejskiego. Najbardziej jednak dotkliwym punktem programu dnia była tzw. ranna i popołudniowa "przechadzka" do latryn, której nieodłącznie towarzyszyły "ćwiczenia cielesne".

Obydwaj Biskupi musieli codziennie brać w niej udział, a było to ponad siły Arcybiskupa. Wolno posuwał się on zawsze na końcu grupy, podtrzymywany bądź to przez biskupa Wetmańskiego, bądź przez ks. Zaleskiego lub ks. Cabana. Tych ostatnich zwłaszcza za okazywaną swojemu Pasterzowi pomoc bito batem mocniej i częściej. Nieodłączną "atrakcją" tej drogi było nieustanne "padnij" i "powstań", któremu towarzyszyło częste kopanie leżących. Nierzadko chodziło o - "padnij w błoto". Raz nawet jeden z esesmanów dla zupełnego poniżenia przewracał nogą leżącego w błocie biskupa Wetmańskiego i przydeptywał go.

Kiedy indziej z kolei, podczas podobnej przechadzki, bitemu jak zwykle Arcybiskupowi essesmani - wśród krzyków, bicia i razów zadawanych częstym kopaniem - zdarli z głowy zniszczoną już zimową czapkę, unurzali ją w błocie i taką nałożyli na głowę. Siostry Kapucynki z Przasnysza, które przeżyły gehennę obozu w Działdowie, tak wspominaj ą te okropności codziennych ćwiczeń, jakimi byli poddawani Słudzy Boży i inni księża: "Tej bolesnej i wprost tyrańskiej pielgrzymki księży do ustępów nie mogłyśmy co dzień dwukrotnie obserwować. Kopanie, bicie, znęcanie się było na porządku dziennym, szczególnie podczas tej drogi, a gimnastykę, jaką esesmani kazali uprawiać więźniom, wymyślił chyba sam szatan, tak była męcząca i poniżająca godność człowieka". Nie ma się więc czemu dziwić, że z takich "przechadzek" biskupi płoccy i kapłani wracali często z okaleczonymi twarzami, z zasinionymi wargami czy podbitymi oczyma.

Ksiądz Arcybiskup został szczególnie dotkliwie pobity w Wielki Piątek - 11 kwietnia 1941 roku. Niemieccy oprawcy chcieli chyba "zaserwować" Pasterzowi płockiemu trochę tego cierpienia, którego doświadczał Chrystus w drodze na Kalwarię, o której Sługa Boży przecież tak często myślał, którą rozpamiętywał i na której to drodze tak bardzo starał się upodobnić do Chrystusa. Ciężko, z ogromną zajadłością i nienawiścią bity przez młodego Niemca Ksiądz Arcybiskup upadł na ziemię, odruchowo zasłaniając głowę rękami. Ten krzyż okazał się ciężki - Arcybiskup upadł, ale tak jak Chrystus po chwili powstał z pomocą dobrego Szymona w osobie biskupa Wetmańskiego.

Obserwując zachowanie i postawę Księdza Arcybiskupa w tak krańcowo trudnych sytuacjach, wszyscy więźniowie upatrywali w nim swojego duchowego przewodnika i podporę w trudnych momentach obozowego życia. Na taką bowiem rów , nowagę ducha, niezależną od wananków i życiowych sytuacji stać tylko tych, którzy dzięki żarliwej wierze wznoszą się na mocnym fundamencie ku szczytom świętości. Mroki obozowego życia rozjaśniała jak najdroższy klejnot modlitwa więźniów. Ksiądz Arcybiskup sam modlił się nieustannie i zachęcał do modlitwy współwięźniów, a o przewodnictwo prosił zawsze biskupa Wetmańskiego. Codziennie szeptem lub półgłosem odmawiano różaniec, który wszystkich krzepił i podnosił na duchu, zwłaszcza kiedy rozważano częśE bolesną. Myśl o ogrójcu, Kalwarii, Drodze Krzyżowej była tak bliska i tak realne było dla więźniów to, co niegdyś przeżywał Chrystus. Biskup Wetmański w ciepłych i podnoszących na duchu słowach zachęcał do wytrwania, podkreślał, że droga do zbawienia wiedzie przez cierpienie. Ten, który wcześniej tak często mówił o łasce męczeństwa, wstąpił na jego drogę. Mówił, że "do łaski męczeństwa trzeba się przygotowywać przez całe życie, inaczej, gdyby to męczeństwo przyszło, nie wytrwa dusza".' Ta myśl o męczeństwie, przewijająca się wielokrotnie w przedwojennych konferencjach Księdza Biskupe, była głęboko ukryta w j ego duszy, o czym świadczy m. in. sporządzony przez niego w 1932 r. testament, w którym Sługa Boży zapisał: Jeślibyś, Boże Miłosierny i Dobry, dał mi łaskę, którą nazywa" ją śmiercią rnęczeńską, przyjmij ją głównie za grzechy moje i za tych, którzy by mi ją zadawali, aby i oni Ciebie, Boże Dobry i Miłosierny, całym sercem kochali".

Dlatego siostry Kapucynki, świadkowie obozowych przeżyć Biskupa i innych współwięźniów, napisały: "W Działdowie wszyscy cierpieli, czy jednak wszyscy byli męczennikami? Bóg jeden wie... Lecz temu, który szedł przez życie zapatrzony w Boga, dla którego cierpienie miało swój wielki, głęboki sens, czyżby Bóg Dobry odmówił paliny męczeńskiej ?"

Były to okoliczności szybkiego dojrzewania do palmy męczeństwa. Księża Biskupi nie obnosili sięjednak ze swoim cierpieniem. Tylko w głębi swojego kapłańskiego serca rozważali je i łączyli z cierpieniami Chrystusa - swojego Mistrza, któremu oddali się przecież bez reszty. Zdarzyło się kiedyś, że siostry zakonne spostrzegły pobitego przez esesmanów biskupa Wetmańskiego z zakrwawioną twarzą. Ten pobłogosławił je i szybko usunął się w niewidoczny kąt celi. Ten klimat głębokiego życia religijnego, jaki w obozie stworzyli arcybiskup Nowowiejski i biskup Wetmański, świadczy o ich niezachwianej wierze i dojrzałej, niezwykłej osobowości.

Słudzy Boży byli zawsze bardzo wrażliwi na udręki i cierpienia przeżywane przez współwięźniów. Wiedząc, że dla tych ludzi dręczonych ponad miarę, sąjedynym oparciem i otuchą, często krzepili ich dobrym słowem i pasterskim błogosławieństwem. Potwierdził to przed śmiercią współwięzień Wilhelm Sowa, który , powiedział:"Biskupi pocieszali więźniów, podnosili na duchu byli przez więźniów lubiani". Taka postawa budziła jednak zrozumiałą niechęć i nienawiść straży obozowej. Niemieccy oprawcy prześcigali się więc w zadawaniu Biskupom zarówno psychicznego, jak i fizycznego bólu. Cierpienie jednak jeszcze bardziej ich umacniało i uszlachetniało duchowo. Jak wynika z relacji świadków, Biskupów poddano też szczególnej próbie - zażądano, by znieważyli Krzyż.

O tym wydarzeniu opowiedział wspomniany już Wilhelm Sowa, urodzony i zamieszkały w Brodowie, który do połowy sierpnia 1941 roku przebywał razem z księżmi i biskupami w obozie. Opowiadanie to zachowało się w relacji jego siostry, której opowiedział o swoich doświadczeniach życia obozowego: "Wilhelm Sowa pracował jako więzień w kuźni obozowej, znajdującej się w piwnicy budynku, w którym siedzieli również Biskupi płoccy. Naprzeciwko jego pracowni, po drugiej stronie korytarza, znajdowała się tzw. oprawnia. Kowal często słyszał przez drzwi od korytarza, jak prowadzono więźniów na tortury. Bywało, że więzień, wiedząc co go czeka, odmawiał wejścia do piwnicy, to go na schodach zastrzelono. Pewnego razu, gdy pracował w kużni, przyprowadzono obu Biskupów do oprawni. Słyszał, jak ich kopano i męczono, że słszy się ponad doczesność duchem ofiary i bezgranicznej wierności". W kilka miesięcy później los Księdza Arcybiskupa podzielił też jego nieodłączny współpracownik biskup Leon Wetmański który został prawdopodobnie zagazowany, gdy likwidowano więźniów obozu po epidemii tyfusu. Według dokumentów władz niemieckich śmierć miała nastąpić 10 października 1941 roku. Obydwaj Biskupi płoccy podzielili w obozie ten sam los - oddali swe ofiarne życie za wiarę, której w najtrudniejszych sytuacjach nie sprzeniewierzyli się.


  Komentarze
Brak komentarzy.
  Dodaj komentarz
Zaloguj si�, �eby m�c dodawa� komentarze.
  Oceny
Dodawanie ocen dost�pne tylko dla zalogowanych U�ytkownik�w.

Prosz� si� zalogowa� lub zarejestrowa�, �eby m�c dodawa� oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa U�ytkownika

Has�o



Nie jeste� jeszcze naszym U�ytkownikiem?
Kilknij TUTAJ �eby si� zarejestrowa�.

Zapomniane has�o?
Wy�lemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mog� dodawa� posty w shoutboksie.

Jadwiga
02/11/2013 19:27
I jeszcze kilka zdjęć z Różańca na cmentarzu podczas deszczowego Dnia Zadusznego

Jadwiga
01/11/2013 17:07
W galerii zdjęć najnowsze zdjęcia z Uroczystości Wszystkich Świętych. Warto tam zajrzeć smiley

Jadwiga
13/01/2013 11:06
W galerii zdjęć nowe zdjęcia z rekolekcji adwentowych i pasterki - warto tam zajrzeć! smiley

Przemek
09/12/2010 11:56
Nastąpiła aktualizacja parafialnej galerii, której brak spowodowany był problemami technicznymi. Zachęcamy do odwiedzania naszej galerii. Za utrudnienia przepraszamy.

Przemek
25/12/2009 02:17
Zdjęcia z Pasterki już w galerii - zachęcamy do oglądania.

Przemek
21/12/2009 22:22
W galerii dostępne zdjęcia z REKOLEKCJI ADWENTOWYCH.

Przemek
04/11/2009 23:54
Uroczystość Wszystkich Świętych w galerii.

Przemek
19/09/2009 22:44
Piesza pielgrzymka do Żuromina oraz Pielgrzymka do Rostkowa dostępne już są w galerii.

Przemek
06/09/2009 13:47
Poświęcenie tornistrów już w galerii.

Przemek
17/08/2009 23:33
Zdjęcia z Odpustu Parafialnego są już dostępne w galerii.

Archiwum

22211306 Unikalnych wizyt | Engine: PHP-Fusion v6.01.10 | Coffee Time Theme by Gry Online